Przejdź do głównej zawartości

Terapia czy AA?


 Grupa terapeutyczna, kilkanaście osób i pada zdanie:

- Jestem uzależniony bo jestem alkoholikiem. Nie będę się zastanawiać, co spowodowało, że jestem alkoholikiem, bo to niczego nie zmieni. Szkoda na to czasu. Alkoholik pije bo jest chory.
- To co? Odziedziczyłeś to? - inny uczestnik pyta przytomnie
- Tak, po dziadku.
Za chwilę słychać jeszcze, że “zapicie jest wpisane w chorobę”.

Zacznę od tego, że wg mnie mówienie: “Uzależniłem się bo jestem alkoholikiem, mam to w genach… “ to droga na skróty.
„Nie mam na to wpływu, piję bo jestem uzależniony” to świetne wytłumaczenie na to, żeby nie przestawać pić.
Niektórzy się oburzą - “przecież nie piję!” - owszem. Ale cały Twój świat nadal się kręci wokół alkoholu. Ciągle o nim mówisz, myślisz, wszędzie go widzisz, albo od niego uciekasz, i biegasz na mitingi i grupy AA żeby nie zapomnieć, że jesteś alkoholikiem.
Pijesz na sucho.
I pamiętaj, nie opuść spotkania bo… zapijesz..
No tak, ale tłumaczysz, że “zapicie jest wpisane w chorobę” - kolejne świetne usprawiedliwienie, żeby nadal pić.

Nie identyfikuję się ze słowami: alkoholizm to choroba, gdyż sugeruje, że nie masz na to wpływu. A z naukowego punktu widzenia uzależnienie od alkoholu nie jest dziedziczne.

Bliżej mi do: “alkoholizm to choroba uczuć i emocji” o czym już pisałam tutaj Alkoholizm to choroba uczuć i emocji.

Można to podsumować w ten sposób: „W terapii ewidentnie zmieniają się trendy. Już się nie mówi „uzależnienie” lub „brak uzależnienia”, tylko o pewnych etapach wchodzenia w uzależnienie. Przestaje się pracować tak radykalnie, tylko na abstynencji, ale na pewnego rodzaju ograniczaniu picia i odzyskiwaniu upośledzonej kontroli. To już nie jest takie podejście apodyktyczne, traktowanie pacjenta jak zagubione dziecko we mgle, które ma słuchać pani terapeutki, która jest najmądrzejsza. Bardziej patrzy się na zasoby pod kątem tego, że pacjent ma zacząć do nich docierać i się nimi posługiwać. Bardziej bierze się pod uwagę deficyty czy ograniczenia, które nastąpiły przed wchodzeniem w ucieczkę w używki.” [Anna Prokop, psycholog i specjalistka terapii uzależnień].

Choć zarówno terapia jak i wspólnota AA mają zbieżny cel: “trzeźwość”, to jednak, każdy rozumie to inaczej.
Wspólnota AA bazuje na sferze ducha, jest oparta przekazywaniu doświadczeń i programu 12 kroków - opiera się na tym, że wszystkim kieruje Siła Wyższa (jakkolwiek ją pojmujemy). To nie jest terapia, a trzeźwość to przede wszystkim utrzymanie abstynencji.
Procesy terapeutyczne zaś, odbywają się na poziomie intelektualnym, emocjonalnym i psychicznym. Praca z terapeutą to nauka siebie, swoich emocji, docieranie do zasobów i posługiwanie się nimi, odbudowanie poczucia wartości. Trzeźwość to rozwój osobisty.

I jedno i drugie pomaga w utrzymywaniu abstynencji.
I jedno i drugie jest dobrą drogą by odzyskać swoje życie.
I jest super, kiedy umiesz te dwie formy pomocy połączyć: być w terapii i jednocześnie wspomagać się grupami i mitingami AA - warto korzystać ze wszystkich doświadczeń.
Kiedy jednak obie drogi się w Tobie kłócą - wybierz, to co dla Ciebie najlepsze.
Bo jeśli nie pomagasz, to chociaż nie przeszkadzaj. 
😉


JK