Przejdź do głównej zawartości

Alkoholizm to choroba uczuć i emocji.


 Nie pijesz już tydzień, miesiąc, rok, 10 lat, a nawet 20-parę…

Świetnie!
Tylko czy za tym niepiciem idzie coś dalej?
Czy też Twój świat nadal kręci się wokół alkoholu?

Picie/niepicie jest obecnie nadmiernie eksponowane: alkohol cały czas towarzyszy osobom podczas terapii a nawet wiele lat po jej zakończeniu. Ich życie nadal kręci się wokół alkoholu mimo, że już nie piją.
Stawia się wiele ograniczeń: powinno się unikać spotkań rodzinnych, nie chodzić na imprezy, wesela, dyskoteki, bary, plaże, deptaki…. bo wszędzie jest alkohol.
Kiedy jednak te osoby znajdują się w sytuacji, że stykają się z alkoholem w sposób pośredni lub bezpośredni… to zaczyna się problem: znów są w punkcie wyjścia i chcą się napić.
A nawet jeśli nie chcą się napić to czują wewnętrznie, że coś ich rozkłada od środka i kombinują , że są w nawrocie.
Ale mimo to mówią „jest super bo już tyle lat nie piję…”

W Dia­gno­stycz­nej i Sta­ty­stycz­nej Kla­sy­fi­ka­cji Zaburzeń Psy­chicz­nych DSM-V nie ma już czegoś takiego, jak „uzależnienie od alkoholu jako choroba”, a „upośledzenie kontroli picia”.
Dlaczego o tym wspominam?
Bo chcę przypomnieć, że alkoholizm (używam tu powszechnej używanej nazwy) to wypadkowa traum przebytych w dzieciństwie. I nad tym warto byłoby popracować.
Samo odstawienie alkoholu i abstynencja niekoniecznie poprawia jakość życia.
Dopiero gdy zaczniesz przepracowywać swoje deficyty, uczyć się różnych narzędzi kontrolowania emocji, poznawać swoje zasoby w którymś momencie niepicie przestanie być celem.
Alkohol i trzeźwość przestanie być jedynym wyznacznikiem Twojego życia, przestaniesz odliczać ile już lat nie pijesz… staniesz się wolnym i szczęśliwym człowiekiem.

Śmiało można powiedzieć, że zaprzestanie picia alkoholu jest łatwiejsze niż zajęcie się się sobą i przepracowaniem traum i deficytów…

A Ty co wybierasz?

Jestem ciekawa Twojego zdania i zapraszam
Się do dzielenia swoimi przemyśleniami na ten temat.


JK