Przejdź do głównej zawartości

Dno dna...

 

O czasu do czasu nachodzą mnie pewne przemyślenia, którymi się z wami dzielę. Byłoby miło, gdybyście dali znać (czy to w komentarzu, czy wiadomości prywatnej), że to co piszę ma sens. 
😉

Dziś napiszę o dnie gdyż chodzi za mną jedno zdanie, które słyszałam ostatnio, a na które nie mam zgody.
Przez pojęcie dna rozumie się kryzys mający przeważnie katastrofalne skutki. Często się mówi, że jest to moment przełomowy dla osoby uzależnionej.
Dla każdego to dno może być inne.
Panuje też przekonanie, że sięgający dna idzie na terapię by zmanipulować otoczenie i zniwelować straty (stawianie osoby w pozycji kłamcy tez kłóci się z moimi przekonaniami).
Tyle definicji.

I nie dyskutowałabym z tym, gdyby tylko chodziło tylko o symboliczną nazwę tego przełomowego momentu.
Ale padło zdanie „jeszcze nie sięgnąłeś dna” – mówione uzależnionemu próbującemu utrzymać abstynencję.

Jak bardzo trzeba źle komuś życzyć by mu coś takiego powiedzieć?
Czyli co? Za mało wypił?
Za mało się stoczył?
Nie zetknął się ze śmiercią?
A i sam „świeżak” myśli sobie: w sumie nie mam za dużych strat, jeszcze nie jest ze mną tak źle…

„Nie każdy, kto doznał traumy w dzieciństwie, wpadnie w jakieś uzależnienie,
ale każdy, kto w nie wpada, jakiejś traumy doznał” [Gabor Mate]. Na początku, z jednej strony alkohol chroni daną osobę, a nawet jej życie, ale potem, gdy się uzależni, zaczyna niszczyć ją oraz jej relacje.

Bywa, że przestajesz pić.
Bo ktoś Ci powiedział, ze powinieneś coś ze sobą zrobić.
Bo żona postawiła warunek, że masz się leczyć.
Bo wylali cię z pracy.
Bo lekarz stwierdził poważne konsekwencje zdrowotne.
Bo urodził się wnuczek i chcesz być najlepszym dziadkiem na świecie.…
Motywów zaprzestania picia jest wiele – i każda jest dobra. Bo jeśli ktoś trafi na terapię za przyczyną zewnętrznej motywacji to można budować motywację wewnętrzną.
Na terapię ludzie się zgłaszają, bo po prostu cierpią.
Są po prostu zmęczeni… potwornie zmęczeni… , swoją „bylejakością”, napięciem, kłamstwami, uciekaniem od siebie, wszystkich i wszystkiego…

Moment, kiedy przychodzi opamiętanie i refleksja, jest dla każdego uzależnionego inny. Nie ma co dyskutować co to za moment, ale nie nazwałabym go dnem.

Ważne jest, że odpowiedzialność za zmianę i zdolność do zmiany tkwi tylko w Tobie.


JK