Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z luty, 2022

Nie jesteś zerem

Będzie krótko… W wielu kręgach uzależnieni mają przypięte łatki: począwszy od pijak, menel, żul, śmierdziel, nierób, ucieka przed odpowiedzialnością, pije bo chce, skończywszy na cwaniak, kłamca, manipulant (a kiedy idzie na terapię to tylko po to by zmanipulować otoczenie i zniwelować straty). Taki jest obraz większości społeczeństwa o uzależnionych. A zastanawiałeś się, co myśli o sobie uzależniony, gdy przychodzi pierwszy raz do gabinetu czy na grupę?? W przeważającej większości jest to (niekoniecznie wyrażone wprost): “jestem zerem”. Pewnie pomyślisz, że użala się nad sobą, cwaniaczy… Czyżby?!? A pochyliłeś się nad nim, wysłuchałeś, okazałeś zrozumienie, nazwałeś jego uczucia (bo jeszcze tego nie potrafi)? Nic więcej… Tylko tyle i aż tyle… W ten sposób, pokazujesz mu, że jest dla Ciebie ważny. Nie jest zerem. To wystarczy. Bo krytyki i deptania to miał już przez wiele lat aż nadto. JK P.S. Nic nie sprawia mi większej radości, gdy po pierwszym spotkaniu ten człowiek przychodzi na na

Terapia czy AA?

  Grupa terapeutyczna, kilkanaście osób i pada zdanie: - Jestem uzależniony bo jestem alkoholikiem. Nie będę się zastanawiać, co spowodowało, że jestem alkoholikiem, bo to niczego nie zmieni. Szkoda na to czasu. Alkoholik pije bo jest chory. - To co? Odziedziczyłeś to? - inny uczestnik pyta przytomnie - Tak, po dziadku. Za chwilę słychać jeszcze, że “zapicie jest wpisane w chorobę”. Zacznę od tego, że wg mnie mówienie: “Uzależniłem się bo jestem alkoholikiem, mam to w genach… “ to droga na skróty. „Nie mam na to wpływu, piję bo jestem uzależniony” to świetne wytłumaczenie na to, żeby nie przestawać pić. Niektórzy się oburzą - “przecież nie piję!” - owszem. Ale cały Twój świat nadal się kręci wokół alkoholu. Ciągle o nim mówisz, myślisz, wszędzie go widzisz, albo od niego uciekasz, i biegasz na mitingi i grupy AA żeby nie zapomnieć, że jesteś alkoholikiem. Pijesz na sucho. I pamiętaj, nie opuść spotkania bo… zapijesz.. No tak, ale tłumaczysz, że “zapicie jest wpisane w chorobę” - kolejn

Dno dna...

  O czasu do czasu nachodzą mnie pewne przemyślenia, którymi się z wami dzielę. Byłoby miło, gdybyście dali znać (czy to w komentarzu, czy wiadomości prywatnej), że to co piszę ma sens.  Dziś napiszę o dnie gdyż chodzi za mną jedno zdanie, które słyszałam ostatnio, a na które nie mam zgody. Przez pojęcie dna rozumie się kryzys mający przeważnie katastrofalne skutki. Często się mówi, że jest to moment przełomowy dla osoby uzależnionej. Dla każdego to dno może być inne. Panuje też przekonanie, że sięgający dna idzie na terapię by zmanipulować otoczenie i zniwelować straty (stawianie osoby w pozycji kłamcy tez kłóci się z moimi przekonaniami). Tyle definicji. I nie dyskutowałabym z tym, gdyby tylko chodziło tylko o symboliczną nazwę tego przełomowego momentu. Ale padło zdanie „jeszcze nie sięgnąłeś dna” – mówione uzależnionemu próbującemu utrzymać abstynencję. Jak bardzo trzeba źle komuś życzyć by mu coś takiego powiedzieć? Czyli co? Za mało wypił? Za mało się stoczył? Nie zetknął się ze

Oddaję krew...

Krew oddaję już od kilku…dziesięciu lat a dopiero dziś pomyślałam o tym, że mogę się tym pochwalić. Pomagać można na wiele sposobów, a ja pomaganie mam we krwi   Dziękuję OSP Sulejów za zorganizowanie tak wspaniałego przedsięwzięcia. https://www.facebook.com/100073020828667/posts/143502684760425/?d=n Fot. Justyna Masiarek

Wszystkie ŁOSIE mieszkają w lesie.

  Nie piszę tu o prawdziwych łosiach. Mam na myśli np. takie: - „było się”, - „kupiło się”, - „bawiło się”, - … i najczęściej słyszane na grupach „piło się”. To mówienie o wszystkich, a nie o sobie. To umniejszanie swojego nałogu. To unikanie odpowiedzialności. To lęk przed bolesną konfrontacją z rzeczywistością. To także uciekanie od swoich uczuć i emocji. Jeśli więc chcesz zdrowieć, wyrzuć „łosie” ze słownika (niech wracają do lasu). Mów: - „byłem”, - „kupiłem”, - „bawiłem się”, - …, - „piłem”. I ciesz się prawdziwym życiem! JK