Często mówię: "nie oceniaj!" I słyszę: "ale jak to, przecież cały czas oceniamy?!." Zacznę od tego, że faktycznie jesteśmy oceniani na każdym kroku: w domu, w sklepie, na ulicy... W każdym miejscu i w każdym momencie, w którym spotykamy drugiego człowieka. I choć sami nie lubimy gdy oceniają nas inni – sami oceniamy nieustannie:: gruby/chudy, brzydki/ładny, mądry/głupi, pracowity/leniwy itd... A jak łatwo przychodzi nam krytyka, normalnie jakbyśmy wszystkie rozumy pozjadali No właśnie... co stoi za tym, że oceniasz innych krytycznie? Ktoś robi coś dobrze, stara się, żyje po swojemu - zawsze znajdujesz coś do czego można się (kolokwialnie mówiąc) "przyczepić". A już jak faktycznie źle zrobi to dobijasz: "a nie mówiłem?" I jak to jest, że szybko przyklejasz innym łatki nie zastanawiając się nad tym co się kryje pod nią? Ocenianie oszczędza czas (wkładasz innych do szufladek: "lubię kogoś" albo "nie lubię") ale też daje ujście T